Pożar w miejscowości Kaniów

14 maja - dzień, który zmienił wszystko...

Jeszcze rano był zwyczajny dom, ogród i spokojna codzienność. Chwila oddechu po nocnej zmianie dla mojej żony, chwila zabawy z synami w ogrodzie - Wiktorem (13 lat) i Franciszkiem (12 lat). W jednej chwili wszystko zostało przerwane. Wybuchł pożar.

Żona zdołała się ewakuować, choć zatrucie dymem na długo zapisze się w naszej pamięci. Cała reszta? Nasz dom - nasza przystań, nasze marzenie - uległ poważnemu zniszczeniu. Spłonął dach, zniszczone zostały instalacje, meble, całe wnętrza wymagają kapitalnego remontu.

Deszcze, które nie ustają od kilku dni, pogłębiają straty. Z każdą kroplą znika kolejny fragment tego, co budowaliśmy przez lata - własnymi siłami, po godzinach, krok po kroku. Wprowadziliśmy się dziewięć lat temu, wkładając w ten dom każdy grosz, każdą wolną chwilę, każdy oddech.

Jeszcze niedawno cieszyliśmy się z postępu prac - kończyliśmy łazienkę. Czuć było radość, satysfakcję i spokój. Nie trwało to długo. Na ten dom niestety spłacamy jeszcze kredyt hipoteczny , którego zostało prawie 100 000 zł. Dziś stoimy w miejscu, z którego musimy zaczynać wszystko od nowa. I choć sytuacja jest trudna, wciąż jesteśmy razem. To daje siłę.

Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą pomoc w odbudowie tego, co zniszczył ogień.