Proszę o lepsze jutro

Cześć Kochani!

Nazywam się Victoria, mam 25 lat. Zwracam się do Was z prośbą o pomoc w odzyskaniu zdrowia i prostego, normalnego życia.

Rok temu wróciłam jak w co dzień z pracy do domu, ale tym razem nie zasnęłam - przeżyłam koszmarną, pełną bólu noc wymiotując żółcią i każdą kroplą wody, która próbowałam przyjąć. Nad ranem karetka zabrała mnie do szpitala. Spędziłam tam miesiąc. 

Lekarze nie mogli dociec, co mi dolega. Nie piłam i nie jadłam przez 14 dni, na całym moim ciele pojawiały się krwiste wybroczyny zlewające się w rany, moje stawy puchły, podwajając swoją wielkość i pokrywały się krwiakami, aż wreszcie przestałam samodzielnie chodzić. Ból jaki wtedy odczuwałam był nie do opisania słowami, nie radziły sobie z nim najsilniejsze leki. Odczuwam go do dziś. 

Nowy rok dał mi błogosławieństwo w postaci możliwości chodzenia, ale zabrał coś innego - zdrowie nerek. Zdiagnozowano u mnie, rzadką wśród dorosłych, chorobę autoimmunologiczną. Miesiąc później przez długotrwałe stosowanie sterydów złamałam nogę, ale najgorsze miało dopiero nadejść. Czekając na pierwsze leczenie biologiczne usłyszałam kolejną druzgocącą diagnozę - nowotwór na szyjce macicy. W maju szyjka została usunięta.

Lata przed zachorowaniem upłynęły mi pod znakiem pomagania. Byłam oddana wielu sprawom społecznym, działałam jako wolontariusz i aktywistka.

W 2020 r. wygrałam z guzem mózgu. Teraz toczę walkę z chorobą autoimmunologiczną (Zespół Schonleina-Henocha i nefropatia IgAV) o ciężkim przebiegu i chorobami przez nią wywołanymi. Jestem w trakcie kosztownego, objawowego leczenia, wciąż poszukuję skutecznej terapii i nie poddaję się.

Jestem w trakcie zwolenienia lekarskiego, niestety zasiłek, który otrzymuję nie starcza nawet na podstawowe opłaty. Z tego powodu każdego miesiąca brakuje mi pieniędzy na jedzenie (a muszę stosować rygorystyczną dietę dla zachowania funkcji nerek i jelit), leki, fizjoterapię (drenaże limfatyczne pomagają z obrzękami i odciążają moje nerki), terapię (ważna w chorobach autoimmunologicznych), ubezpieczenie medyczne, prywatne wizyty lekarskie, dodatkowe badania, dojazdy (przez obniżoną odporność nie mogę przemieszczać się komunikacją). Tylko te wydatki obejmują co miesiąc między 6000-7000 zł. 

Każda złotówka przybliża mnie do remisji choroby.

Moja choroba jest nieuleczalna. Nie tracę jednak nadziei i wierzę, że uda mi się osiągnąć upragnioną remisję z Waszą pomocą. Na co dzień zazwyczaj leżę w łóżku z powodu objawów, nie jestem samodzielna. Natomiast, gdy tylko nabieram nieco wigoru dzielę się moim pozytywnym podejściem z innymi w sieci. 

Jestem ogromnie wdzięczna za wspaniałych ludzi, którzy mnie otaczają oraz osoby, które wyciągają do mnie pomocną dłoń. 

Wszystkiego co dobre dla Was! 

Ściskam Victoria